Dlaczego Izrael zaatakował Iran? Program jądrowy Teheranu a wojna

Autor. @Iran/X.com
W 2002 r. w pobliżu miast Natanz i Arak w Iranie odkryto „sekretne irańskie zakłady nuklearne”, w których dążono do uzyskania broni jądrowej. Iran znajdował się już wtedy na amerykańskiej liście państw-sponsorów terroryzmu. Jednak te same USA przekazały Teheranowi w latach 60. reaktor badawczy w ramach programu „Atomy dla Pokoju”. Tylko czasy były inne.
Izrael zaatakował 13 czerwca br. dziesiątki celów wojskowych w Iranie. Oficjalnym celem ataków jest zahamowanie programu nuklearnego Teheranu. W odwecie Iran przeprowadził uderzenie na Izrael przy pomocy dronów. Według irańskich źródeł, w kraju uszkodzony został kluczowy zakład wzbogacania uranu w Natanz oraz zakład w Parczin, gdzie, w ocenie ekspertów – jak pisze PAP, prowadzone są badania nad bronią jądrową.
O ataku Izraela miał być poinformowany wcześniej prezydent USA Donald Trump, który nawoływał w przeszłości do „dyplomatycznego” rozwiązania kwestii irańskiego programu jądrowego. Interesy Izraela i USA są zbieżne. Ale przed rewolucją islamską z 1979 r. równie zbieżne były interesy USA i Iranu. Więc jak się to wszystko zaczęło?
Odkupienia nie osiąga się w wyniku jednego dramatycznego aktu
„Jesteśmy obecnie w kontakcie z irańskimi władzami ds. bezpieczeństwa jądrowego, aby ustalić status danych obiektów jądrowych i ocenić wszelkie szersze skutki dla bezpieczeństwa jądrowego” – poinformowała Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej (MAEA) w komunikacie. Władze irańskie potwierdziły, że atak Izraela uderzył w miejsce, w którym wzbogacany jest uran w pobliżu miasta Natanz, ale nie ma mowy o „podwyższonym poziomie promieniowania”.
„Wielokrotnie podkreślałem, że obiekty jądrowe nigdy nie powinny być celem ataku, niezależnie do kontekstu czy okoliczności, bo może to zaszkodzić zarówno ludziom, jak i środowisku. Takie ataki mają poważne konsekwencje dla bezpieczeństwa nuklearnego (…), a także dla pokoju i bezpieczeństwa regionalnego i międzynarodowego” – oświadczył szef MAEA Rafael Grossi. Ten sam Grossi wielokrotnie, odkąd wybuchła wojna Rosji z Ukrainą na pełną skalę, odwiedzał Zaporoską Elektrownię Jądrową na Ukrainie i nawoływał do zaprzestania jej ostrzeliwania.
Jak od dziesięcioleci stara się przekonywać MAEA, bez względu na sympatie i antypatie polityczne, bezpieczeństwo jądrowe nie może podlegać dyskusji. I atom nie powinien – po raz kolejny – straszyć, bo jesteśmy w stanie zapanować nad energią jądrową. Nie jesteśmy za to zawsze w stanie zapanować nad decyzjami polityków i wojskowych.
Każda nowa droga do pokoju musi być sprawdzana
Iran został członkiem MAEA w 1958 r. Ta oenzetowska agencja powstała zaledwie rok wcześniej. Jednak Iran szachów, co jasne, był zupełnie inny niż Iran ajatollahów. Na pewno inaczej wyglądały jego relacje z USA – był traktowany jako bliski sojusznik. W 1953 r. prezydent USA Dwight Eisenhower powołał program „Atomy dla Pokoju”, który doprowadził do powstania MAEA. Program miał na celu przedstawienie energii nuklearnej jako prowadzącej do rozwoju ludzkości – zmianę jej postrzegania, bo widziano ją, w historycznych następstwach, przede wszystkim jako narzędzie wojny.
„Stany Zjednoczone wiedzą, że pokojowa energia jądrowa nie jest marzeniem przyszłości. Ta zdolność, już udowodniona, jest tu – teraz – dzisiaj” – mówił Dwight Eisenhower na Zgromadzeniu Ogólnym ONZ 8 grudnia 1953 r.
„Jeżeli w świecie istnieje zagrożenie, jest to zagrożenie dotyczące każdego. I tak samo, jeśli w umyśle jednego narodu istnieje nadzieja, ta nadzieja powinna być dzielona przez wszystkich” – mówił dalej Eisenhower.
Prezydent USA rozpoznał paradoks, jaki oferowała era jądrowa: z jednej strony militaryzacja atomu w celu wytworzenia broni, a z drugiej – jego pokojowe wykorzystanie, by tworzyć energię. Dziś również patrzymy na konflikt Izraela z Iranem, jak i od trzech lat obserwujemy wojnę Rosji z Ukrainą, gdzie temat zagrożenia dla elektrowni jądrowych jest wciąż aktualny. Jednocześnie jesteśmy świadkami czegoś, o czym trudno nie mówić inaczej niż jako o „renesansie energii jądrowej” – zdecydowanym zwrocie świata w stronę tej energii.
Ale w centrum tego – w samej odpowiedzi na pytanie, czy atom jest „zły” czy „dobry” – stoi człowiek. Losy atomu w Iranie, jak i w innych krajach świata, bo przecież zabranianie prawa do broni jądrowej jednemu krajowi, a pozwalanie na to innemu jest jedynie kwestią polityczną, pokazują, że ostatecznie winni możemy być tylko my. A w obliczu ataku Izraela, samego najprawdopodobniej posiadającego broń jądrową, choć nieprzyznającego się do tego, na Iran, można stwierdzić tylko, że prace nad bronią jądrową Teheranu, są jednym z pretekstów w światowych zmaganiach o władzę. I dlatego właśnie warto prześledzić losy atomu w Iranie – bo odpowiedź na pytanie, kto tu jest zły, a kto dobry, wcale nie jest prosta. Chyba, że uznamy, że dobrych tutaj nie ma.
Wiedza posiadana przez kilka narodów, będzie należeć do wszystkich
To amerykańska inicjatywa Atomy dla Pokoju zapewniła Iranowi i innym krajom, które chciały rozwijać cywilną energetykę jądrową, podstawę do prac przy atomie – technologię i edukację. Kluczowa dla rozwoju irańskiej energetyki jądrowej była możliwość wykształcenia irańskich inżynierów w USA. Pod koniec lat 50. ostatni szachinszach Iranu Mohamed Reza Pahlawi otworzył Centrum Badań Nuklearnych w Teheranie (TNRC). Kilka lat później USA dostarczyły Iranowi reaktor badawczy o mocy 5 MW wraz ze wzbogaconym uranem, by zapewnić paliwo dla reaktora. Został on umieszczony na terenie TNRC.
Reaktor miał zdolność produkcji do 600 gramów plutonu rocznie. Akbar Etemad, uważany za ojca irańskiego programu nuklearnego, ujawnił później, że TNRC było miejscem eksperymentów z chemicznym pozyskiwaniem plutonu. Iran przyznał się również do wykorzystywania reaktora na początku lat 90. do produkcji niewielkich ilości polonu-210, substancji radioaktywnej, która może być użyta do rozpoczęcia reakcji łańcuchowej wewnątrz broni jądrowej.
Uważa się, że TRNC było miejscem wcześniejszych irańskich eksperymentów nad wzbogacaniem uranu poprzez laserową separację izotopów (LSS), której możliwości Iran najprawdopodobniej bada od połowy lat 70. Bez względu na prawdziwe intencje Iranu wobec TRNC, jest jasne, że technologia dostarczona przez Stany Zjednoczone pozwoliła Iranowi rozwinąć swój program nuklearny w sposób wykraczający poza pierwotne zamierzenia.
Po rewolucji islamskiej z 1979 r. Stany Zjednoczone zakończyły cywilną umowę o współpracy nuklearnej z Iranem. Iran stał się wrogiem, m.in. dlatego, że jednym z głównych haseł rewolucji nie był wówczas „islamski ekstremizm”, ale odrzucenie wieloletniego uzależnienia kraju od USA. Skutki tej rewolucji do tej pory odczuwają obywatele Iranu na wielu polach – a niekoniecznie były one do przewidzenia w 1979 r. Po zakończeniu współpracy jądrowej z USA, Teheran nadal otrzymywał jednak wsparcie w pracach z innych krajów – Pakistanu, Chin i Rosji.
Międzynarodowa kontrola irańskiego programu nuklearnego i rakietowego nasiliła się pod koniec 2024 r. po historycznej wymianie ataków między Iranem a Izraelem, a także po ponownym wyborze Donalda Trumpa na prezydenta USA. Pierwsza administracja Trumpa wycofała Stany Zjednoczone z umowy nuklearnej z Iranem z 2015 r. i nałożyła na ten kraj surowe sankcje. Teraz druga administracja Trumpa zgodziła się wznowić rozmowy z Teheranem po raz pierwszy od wycofania się z umowy siedem lat temu, ale dyskusje nie kończyły się jakimikolwiek konkretnymi propozycjami.
Kompromis między tymi dwoma krajami w sprawie wzbogacania uranu nadal wydaje się daleki od osiągnięcia – pisze amerykańskie centrum analityczne Council on Foreign Relations. Dzieje się tak m.in. dlatego, jak ujął to dr Wojciech Szewko w swoim autorskim podcaście „Na Wschód od Bliskiego Wschodu”, że Stany Zjednoczone prawdopodobnie nie zaoferowały Iranowi wiele w zamian. W przeszłości, USA proponowały zniesienie części sankcji nałożonych na kraj. Teraz, w rozmowach przedstawiciele USA właściwie – choć nie są to oficjalne informacje – nie próbują nimi „handlować”.
Mój kraj chce opuścić ciemną komnatę horrorów i iść ku światłu
Siły Obronne Izraela IDF, w oficjalnym oświadczeniu wydanym wkrótce po tym, jak Izrael rozpoczął ataki, opisały użycie siły jako „uderzenie wyprzedzające”. W ocenie Izraela „irański program broni nuklearnej rozwinął się do punktu zagrożenia egzystencjalnego ze strony reżimu otwarcie dążącego do zniszczenia Izraela” – opisuje, zgodnie z narracją rządową, „Times of Israel”. Premier Izraela Benjamin Netanjahu w nagranym wcześniej przemówieniu, opublikowanym w trakcie izraelskiego ataku stwierdził, że Teheran ma teraz wystarczająco dużo wzbogaconego uranu do wytworzenia dziewięciu broni jądrowych.
Celem operacji, zgodnie z informacjami z izraelskich mediów, jest zniszczenie potencjału broni jądrowej Iranu — w tym kluczowych obiektów, jak i zamordowanie dowódców wojskowych — a w ten sposób zapobieżenie „zagrożeniu egzystencjalnemu”. Atakujący Izrael stawia się w roli ofiary – być może Iran jeszcze nie zaatakował kraju przy pomocy broni jądrowej, ale mógłby to zrobić w przyszłości, więc racją Izraela jest obrona. Czy to tłumaczenie nie przypomina tego, jak cele swojego ataku wobec Ukrainy opisywała Rosja? Zdecydowanie inaczej wygląda w przypadku tego konfliktu za to układ sił, jak i pozycja Stanów Zjednoczonych.
Czytaj też
Iran wycofał się z rozmów z USA o zakończeniu swojego programu nuklearnego w następstwie ataku ze strony ich bliskiego sojusznika. W oświadczeniu irańskiego MSZ stwierdzono, że Stany Zjednoczone również ponoszą odpowiedzialność za ataki „jako główne wsparcie Izraela”. Premier Netanjahu stwierdził za to, że Izrael stoi w obliczu „trudnych, ale wspaniałych dni”. I tak oto, program jądrowy mający służyć „rozwojowi ludzkości”, zmieniał się przez dziesięciolecia w program podtrzymujący konflikty. A w ich centrum rozstawione są nadal te same kraje – tylko na innych polach.
Stany Zjednoczone przysięgają przed wami, i tym samym przed całym światem, że są zdeterminowane, by pomóc w rozwiązaniu straszliwego dylematu atomowego – by oddać swoje serce i umysł w celu odnalezienia dróg, dzięki którym cudowna pomysłowość człowieka nie będzie dedykowana śmierci, a poświęcona życiu.
34. Prezydent USA Dwight Eisenhower, 1953 r.
Cytaty w śródtytułach pochodzą z przemówienia prezydenta USA Dwighta Eisenhowera z 1953 r. „Atomy dla Pokoju”.